środa, 27 maja 2015

Jak sobie przysporzyć siwych włosów, czyli historia pewnego kredensu.


Jak już wspomniała Apaczowa tutaj, co roku w maju w szkole córki odbywa się Tydzień Nauki i Talentów.
 
W pierwszym dniu owego tygodnia odbył się Wiosenny Festiwal Piosenki,  w którym zawsze udział biorą wszystkie klasy i jak co roku jedna lub dwie zostają zdyskwalifikowane z powodu nieuważnego przeczytania regulaminu przez wychowawców. W tym roku pierwszym powodem dyskwalifikacji była zbyt mała ilość uczniów na scenie (rzeczywiście 10 najlepiej śpiewających osób klasy nie tworzy), natomiast drugim powodem było użycie podkładu z oryginalnym śpiewem, co spowodowało, że był to raczej playback, niż karaoke.
Klasa Apaczowej Córki zdobyła wyróżnienie, czego nie spodziewał się nikt, kto choć raz obserwował próbę, więc zaskoczenie było duże, a przyjemność tym większa, bo okazało się, że potrafią się dzieciaki zmobilizować.

W dniu drugim odbył się konkurs "70 lat minęło", czyli co wiemy o naszej szkole. Uczestniczyło w nim dwoje uczniów z każdej klasy, w pakiecie z jednym rodzicem lub nauczycielem.
 
- Apaczowa, pani jest absolwentką tej szkoły, niechże pani weźmie udział! Pani wie, gdzie co kiedyś było, jak się nazywali dyrektorzy (rzeczywiście wyglądam, jakbym pamiętała wszystkich z ostatnich 70-ciu lat?!), rozpozna pani nauczycieli na starych zdjęciach i tylko wystarczy sobie melodie z dobranocek przypomnieć i muzykę z dawnych lat, żeby wykonawcę podać, albo tytuł odgadnąć...
 
Na szczęście konkurs okazał się świetną zabawą z gatunku tych, w której wszyscy zajmują pierwsze miejsce, gdyż bardziej chodziło o przybliżenie dzieciom szkolnej historii, niż o rywalizację.

Trzeciego dnia odbyły się lekcje z emerytowanymi nauczycielami, w związku z czym szkolna społeczność uzbrojona w mundurki, białe podkolanówki, a żeńska część dodatkowo w kokardy na włosach udowadniała, że każdy może być świętym.
Emeryci zachwyceni, a obecna dyrekcja zafascynowana oraz pełna nadziei na przyszłość.
I tylko lekko podduszeni krawatami od mundurków uczniowie z ulgą powrócili do łażenia po drzewach.

W dniu czwartym zabrano dzieci do kina na bajki i filmy z okresu dzieciństwa ich rodziców. Niektóre wróciły znudzone, inne zdziwione (serio, nie było KOLORU???), jeszcze inne zafascynowane i chętne do oglądania kolejnych odcinków w internetach.

Dzień piąty to czyste wariactwo, gdyż był to właśnie dzień festynu, czyli biegania w poszukiwaniu swojego miejsca na placu, taszczenia kredensów, noszenia ławek, krzeseł, stołów, tudzież innego sprzętu niezbędnego do funkcjonowania Pewexu, baru mlecznego, klubokawiarni, wypożyczalni ubrań, stoiska Praktycznej Pani, wojskowego namiotu z grochówką, dmuchanych zamków i innych cudów na kiju.

A wśród tego wszystkiego babciowa spiżarenka, organizowana przez klasę Apaczowej Córki.
I tu przejdźmy gładko do rzeczonego kredensu...
 
Powie Wam Apaczowa - porwała się z motyką na słońce!
Co to się z tym meblem nie wyrabiało!
A to przy opróżnianiu go z ogrodniczych narzędzi Apaczowej Matki, drzwiczki sobie wzięły i odpadły. Nie, żeby w całości, co to, to nie. Odpadły sobie ot tak, w pięciu częściach. Osobno zawias, osobno płyta zewnętrzna, osobno wewnętrzna, stelaż, co był w środku, a przy upadku roztrzaskała się jeszcze rączka.
Sklejone, skręcone, przymocowane na nowo i zaklęte, że niech no tylko jeszcze raz...!

Po zdarciu starej farby okazało się, że nie jest z tym meblem aż tak źle, jak się wcześniej wydawało, ale ilość nowej farby, którą Apaczowa zakupiła okazała się - łagodnie mówiąc - niezadowalająca. Powróciła więc do sklepu i zaopatrzyła się od razu w hurtowe ilości, które i tak zmuszona była wykorzystać do ostatniej kropli.
I choć do ideału mu daleko, to i tak z mebla w takim stanie, w jakim był, wyszło (skromnym zdaniem Apaczowej, a nie renowatora mebli!) nie najgorzej.

Wtedy okazało się, że mąż Apaczowej w ostatniej chwili w ramach służbowych obowiązków został oddelegowany na miesiąc jakieś 200km od domu i na festynie go nie będzie.
Mąż, który miał służyć za kierowcę, tragarza i "czy to wiadomo do czego się jeszcze przydasz?!".
Radź sobie Apaczowa, kombinuj.  
Na szczęście na niektórych członków rodziny można liczyć zawsze, we dnie i w nocy i nawet z pracy się wyrwą, aby pomóc.
 
Jest kredens, jest kierowca i tragarz i jedyne, co pozostało do ogólnej euforii, to dokończenie szyldu i przymocowanie go do kredensu.
Mąż Apaczowej dzień przed swym wyjazdem chcąc się małżonce przysłużyć, obiecał go maznąć ostatnią warstwą farby, na gotowo, aby jedynie pozostało kobiecinie napis umieścić i "włala"!

Wołanie z podwórka, aby Apaczowa natychmiast przyszła nie wróżyło nic dobrego.
A kiedy ujrzała ona swego męża, dzierżącego w ręku kremową farbę w sprayu, wiedziała już, że jest wręcz tragicznie.
 
Że co??? Że prosiła męża o maźnięcie szyldu BIAŁĄ FARBĄ W PUSZCE???
- Słuchałem cię przecież!!! Jak to, to nie jest biała farba??? A jaka??? Kremowa??? To przecież prawie jak biała!!! Zresztą i tak nie chodzi o kolor, ale o to, że ona się ZWAŻYŁA!!!
 
Oszczędźmy sobie drastycznych szczegółów, starczy powiedzieć, że w ostateczności szyld w dniu festynu był jeszcze - mówiąc oględnie - świeżutki. (Apaczowa, co ty siwe włosy już masz? Aaaa, farba to jest...)

Koniec końców kredens z szyldem został na festyn dostarczony i to - jakimś cudem - w całości.
Na szczęście nie stał pusty, gdyż większość rodziców do serca wzięła sobie prośby i przygotowała po kilka słoików z przetworami (rekordzista - 20 sztuk).

Uwaga!
Osoby wrażliwe estetycznie, renowatorzy, znawcy oraz miłośnicy starych mebli oglądają zdjęcia na własną odpowiedzialność!
 
Obiecała Apaczowa, więc pokazuje.
Nie mylić z chwaleniem się.

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 





32 komentarze:

  1. Och, zatkało mnie! Imponująca ta spiżarnia. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Czy produkty zostały skonsumowane, czy dalej ozdabiają kredens? Jak wspaniale, że się społeczność rodzicielska zmobilizowała. Wielkie gratulacje dla Apaczowej :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję :)
      Produkty szły, jak ciepłe bułeczki, ledwo się pięć sztuk ostało, które w ostateczności zostały przekazane w dobre ręce, a pusty kredens wrócił na swoje miejsce i czeka, aż właścicielka poukłada w nim na powrót swoje ogrodnicze skarby :)

      Usuń
  2. Mistrzyni ta Apaczowa! No sliczna spizarnia. Taką i w kuchni postawic:-) aby tylko drzwiczki nieodpadly:-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, otóż to Grażynko, na szczęście teraz to już by było trudno te drzwiczki nawet siłą wyrwać, tak są przymocowane ;))
      Dziękuję Ci bardzo!

      Usuń
  3. Apaczowa!!! Teraz to na bank przyjdzie mi kupić pierścionek i o rękę prosić:))
    Kredens wraz z zawartością przyjmijmy za wiano:)
    Gratuluję córce klasowego wyróżnienia!
    Ps. Ale się ubawiłam jak p.dyrektor zasugerowała, że znasz wszystkich z ostatnich 70 lat:)) Rozumiem Apaczowa, że leciwa z Ciebie pani - hi, hi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja biorę kredens pod pachę i zasuwam z nim do Twojego centrum! Będziemy się bujać na huśtawce zajadając dżemy :D Ciekawe tylko, co na to nasi mężowie... ;))
      A te słowa o dyrektorach skierowała do mnie wychowawczyni córki, co nie zmienia faktu, że poczułam się trochę nieswojo, gdyż myślałam cały czas, że nieźle się trzymam jak na swoje 34 lata ;))

      Usuń
    2. :))może spotkamy się gdzieś w połowie drogi, bo torta masz jeszcze zabrać:))

      Ps. I to teraz ja poczułam się jak jakaś leciwa pani:) Cóż - będę miała młodszą żonę;)
      Ps. 2. Już rozkręcam huśtawkę:)

      Usuń
    3. A, no torta jeszcze! To od razu ślubnego wezmę ;))

      Ps. 1 - no proszę Cię, nie strasz mnie swoim wiekiem, bo wyjdzie na to, że do własnej żony powinnam mówić per "pani" ;D

      Usuń
    4. :))Łaskawie przejdę z żoną na "TY" :)

      W tym roku stuknie mi 37 wiosen mości dobrodziejko;)

      Ps. ale podobno wyglądam na mniej :)

      Usuń
    5. Toś zaledwie 3 lata starsza, a ja już myślałam, że dzielą nas wieki co najmniej :D
      Mi też mówią, że wyglądam na mniej i tego się twardo trzymam. Dlatego ten tekst o dyrektorach trochę mnie zbił z tropu ;))

      Usuń
  4. Podoba mi się pomysł zaangażowania rodziców do robienia przetworów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszy fakt, że prawie każde dziecko przyniosło po słoiczku. Jest nadzieja na przyszłość :)
      Pozdrawiam Cię Wietrzyku.

      Usuń
  5. Wiedziałam, że wyjdzie ci świetnie! masz w sobie tyle zapału i pomysłowości, że efekt widać na zdjęciu.
    Podziwiam ludzi, którym się jeszcze dzisiaj chce bo czasy są jakie są i ludzie jakby inni. Jak widać wiek osiągnęłam słuszny bo coraz częściej używam takiego sformułowania. Ale świat światem Apaczowa stanie na straży honoru szkoły. Bomba!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielkie dzięki Paulinko za tyle komplementów, ale żebyś wiedziała ile razy żałowałam tego swojego zapału i ile razy zwątpiłam, czy to się w ogóle uda.
      Na szczęście kiedy już widać efekty, wszystkie wątpliwości idą precz, a człowiek nabiera ochoty na jeszcze ;))
      Buziaki!

      Usuń
  6. Niezwykle barwny opis! Miło i lekko się czyta :-) A kredens prezentuje się wprost bajecznie :-) Uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję! Miło to się czyta takie komentarze :))
      Ściskam również!

      Usuń
  7. No Kochana jak ja czekałam na ten kredens :)))) I nawet rodzice nie zawiedli i zapełnili Twoją cudną spiżarkę, że aż półki się uginały :)
    Wyszło cudnie!!! Jesteś niesamowita!!!
    ...ale, że w takim pięknym kredensie trzymasz narzędzia ogrodnicze...te to dopiero mają mieszkanko :)
    Uściski :)
    Iwona

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci Iwonko za tyle ciepłych słów :))
      Ten kredens to własność mojej mamy, to ona trzyma tam swoje ukochane "przydasie". Jak zobaczyła go po malowaniu, to stwierdziła, że przy okazji zrobiłam jej świetny prezent z okazji Dnia Matki, bo wcześniej już tak straszył, że zastanawiała się nad wyrzuceniem go, a teraz dostał nowe życie ;))
      Fajnie, że się jej jeszcze przyda :)
      Ściskam mocno!

      Usuń
  8. Historia warta nagrody. Kredens prezentuje się cudnie. Odnośnie kolorów to faceci dzielą je na trzy: "fajny, niefajny i pedalski" więc powinnaś być dumna z męża:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też się śmieję, że mój mąż odróżnia tylko dwa kolory: ładny i brzydki ;)) Nawet się nie zdziwiłam, że dla niego kremowy, to "prawie biały", ale naszykowałam puszkę z białą farbą, wałek, kuwetę, a on gdzieś ten spray wygrzebał... ech ;))

      Usuń
    2. Tak to zazwyczaj jest, że to co pod nosem to niewidoczne dla oka:)

      Usuń
  9. A medalu za to wszystko nie dostałaś? :( genialna jesteś, wiesz? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tu przez Was w jakiś samozachwyt wpadnę.
      Kto by tam medale rozdawał, kiedy to wszystko w ramach rodzicielskich obowiązków robione ;))

      Usuń
  10. Wyszło cudownie. Prawdziwy kredens babuni. I ten papier w ptaszki No po prostu marzenie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Dorotko! Myślę teraz, czym zastąpić ten papier, żeby było bardziej trwałe. Ale póki co trzyma się nieźle i cieszy oko :)

      Usuń
  11. :))))) Kochana Ty o tym tak lekko piszesz i z takim humorem, że wydawać by się mogło, że nic Cię tak naprawdę nie jest w stanie wkurzyć:)
    Kredens powala na kolana, jest cudowny! Chwal się, chwal, i my też tu będziemy Cię chwalić:)
    A mi pozostaje uczyć się od Ciebie zaangażowania w dziecine szkolne i poza- działalności, bo od września Córcia idzie do pierwszej klasy:) Tylko czy ja zdążę nauczyć się malować, ogórki kisić, grzyby rozpoznawać te jadalne i śrubokręt dobrze chwycić....??? ups...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej Aniu, jak dobrze, że jesteś :))
      Ty się nie musisz uczyć zaangażowania, bo z tego, co wcześniej pisałaś wynika, że już teraz jesteś mocno zaangażowana w przedszkolne życie córci.
      A całej reszty będziesz się uczyć zgodnie ze szkolnym programem, jak widzisz ja w czwartym roku nauki mojej córki uczyłam się malowania mebli :D

      Usuń
  12. Apaczowa, zajrzałam i... pozawolisz, ze będę zaglądała częściej.
    A co do mebli. Tylko ten wie ile to pracy i wysiłku często niewspółmiernych z efektem. A mi się podoba i gratuluję!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy pozwolę? Będę zachwycona, jeśli będę mogła Cię tu gościć!
      Co do mebli... kiedyś myślałam o przemalowaniu tego, czy owego, ale nie chodziło mi zupełnie o mebel takiego kalibru ;))

      Usuń
    2. Ty myślałaś, ja malowałam, wiec wiem o czym mówię. Bo już byłam szczęśliwa, ze pięknie jest a tu co i raz niedoróbki wychodzą... Zresztą zapraszam do siebie http://czworokatnie.blogspot.com/ Piszę rzadko, ale staram się.

      Usuń
    3. Byłam, widziałam, podziwiałam! I teraz czekam na komodę :))

      Usuń
    4. poszperaj trochę w przeróbkach u mnie to zobaczysz więcej, ale komoda naprawdę daje mi do pieca. Ale wiesz "dostanięta", a darowanemu koniowi się w zęby nie zagląda. Zobaczymy co się uda z niej wykombinować...

      Usuń