środa, 20 stycznia 2016

Jak się Apaczowa cieszyła leniwym weekendem.



Spokój.

Tego było trzeba Apaczowej do szczęścia.
Leniwa sobota i niedziela, leniwe pieczenie ciasta z dziecięciem i leniwe jego pochłanianie przy kawie.

Poczucie, że nic nie musi, nigdzie się nie spieszy, nic nie trzeba pilnie, ani na wczoraj.

Mało takich weekendów ma Apaczowa do dyspozycji, bo zazwyczaj, w codziennym pędzie, gdy trzeba tu pójść, to kupić, sprzątnąć, ugotować, pomóc w lekcjach, czy wytłumaczyć temat, sprawdzić pracę na konkurs, poćwiczyć rolę na przedstawienie, wysłuchać zadanych ćwiczeń z gitary, uszyć kostium, upiec tort... dzień się kończy, kończy się weekend i tak naprawdę nie wiadomo, gdzie się podział.

Podejrzewa, że znajdzie wśród Was zrozumienie, bo któż nie zna tego codziennego zabiegania.

I żeby nie było - lubi Apaczowa takie zabieganie, o ile nie trwa za długo. Bo gdy trwa, to marzy jej się wtedy taki właśnie leniwy weekend.

Z dobrym ciastem i kawą.

Obiecała Apaczowa zapełniać przepiśnik od Oli jabłkowymi cudami, ale póki co chciałaby Wam najpierw polecić coś innego - ciasto, które nie jest zbyt słodkie, a zdecydowanie orzeźwiające.

Cytrynowa chmurka/ cytrynowa kostka, jak zwał, tak zwał.

W internecie jest sporo przepisów, różnią się od siebie czasem minimalnie, ale Apaczowa robi z jednego, sprawdzonego, więc ten poleca.








Ciasto:
3 jajka
1/3 szkl. cukru
4 łyżki mąki pszennej
4 łyżki mąki ziemniaczanej
0,5 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżka wody

Białka ubijamy z cukrem. Dodajemy żółtka (po jednym) i miksujemy na wolnych obrotach. Dosypujemy mąki wymieszane z proszkiem i delikatnie mieszamy szpatułką do połączenia. Pod koniec mieszania dodajemy łyżkę wody.
Formę do ciasta wykładamy papierem do pieczenia i wylewamy ciasto. Pieczemy 20 minut w 180st.

Upieczone ciasto (nie urośnie za bardzo) nasączamy mieszanką:
0,5 szkl. wody
2 łyżki soku z cytryny
2 łyżeczki cukru

Odstawiamy i w tym czasie przygotowujemy masę budyniową:
2 budynie śmietankowe
0,5 szkl soku z cytryny
1,5 szkl wody
3/4 szkl cukru
100g miękkiego masła

1 szklankę wody i pół szklanki soku z cytryny gotujemy z cukrem. W pozostałej 0,5 szkl wody rozprowadzamy budynie i wlewamy do gotującego się płynu. Mieszamy, aż zgęstnieje, studzimy.
Miksujemy miękkie masło na puch i dodajemy po łyżce budyniu, aż do dokładnego połączenia.
Wykładamy na nasączony biszkopt i odstawiamy do stężenia.

Masa śmietanowa:
1 galaretka cytrynowa
1 szkl wrzątku
500ml śmietany 36% (ewentualnie dobrze schłodzonej 30%)
2 łyżki cukru

Galaretkę rozpuszczamy w szklance wrzątku i studzimy, aż zacznie lekko gęstnieć.
Ubijamy śmietanę, na koniec dodając cukier. Wlewamy do niej chłodną galaretkę i miksujemy (jeśli masa jest zbyt rzadka można włożyć ją na chwilę do lodówki, a potem ponownie zmiksować).
Przełożyć na ciasto.

Wszystko posypać uprażonymi na suchej patelni płatkami migdałów.

Smacznego :)

********************************

Obiecała Apaczowa Aleksandrze, że pokaże obraz, który jakiś czas temu wyszyła krzyżykami w prezencie dla rodziców.
Nie jest to żadne arcydzieło, a i technika jeszcze pozostawiała sporo do życzenia, ale skoro obiecała, pokazuje.















środa, 13 stycznia 2016

Jak się nie ma, co się lubi... to trzeba to sobie stworzyć, czyli jak Apaczowa odkryła Japonię.






Potrzebowała Apaczowa spinki do włosów.
Nie dla siebie oczywiście, bo włosy związuje jedynie od wielkiego dzwonu.
Dla Córki.

Reszta kostiumu wymagała, aby była to spinka niebiesko-biała, koniecznie w kształcie śnieżynki.

Nie wie Apaczowa, czy tylko ona tak ma, ale gdy szuka konkretnej rzeczy, aby rzecz tę zakupić - w 99% przypadków nie znajduje.

Nie ma w mieście, nie znalazła w internecie (przynajmniej nie taką, o jaką jej chodziło).

Ale przypomniała sobie, że kiedyś widziała w tymże internecie filmik, jak zrobić podobną spinkę, jakimś japońskim bodajże sposobem, polegającym na specjalnym składaniu wstążek.
Takie origami, tyle, że nie z papieru, a z materiału.

Długo nie mogła sobie Apaczowa przypomnieć tej dziwnej nazwy, aż w końcu trafiła przez przypadek.
Kanzashi.
Japońskie ozdoby do włosów, wykonane z materiału, najczęściej w kształcie kwiatów.

Naoglądała się filmików instruktażowych i pobiegła kupić wstążki.

Cięła je na kawałeczki, opalała nad świeczką, składała i znowu opalała.
Zrobiła spinkę dokładnie taką, o jaką jej chodziło.



























W wersji nr 2 - do przypięcia na opaskę.





Nie jest to sport dla niecierpliwych.
Lecz choć Apaczowa jakąś supercierpliwością  nie grzeszy, zafascynowało ją to do tego stopnia, że powiększyła już zapasy wstążek.
Będzie składać.





czwartek, 7 stycznia 2016

Z nowym rokiem nowym krokiem.









Na większości blogów dawno już większość autorek zrobiła podsumowanie, zamknęła ubiegły rok i wstawiła nowe posty obrazujące styczniową codzienność 2016 roku.

Ale nie Apaczowa.
Ona jedną nogą siedzi jeszcze w starym roku.
Święta mogłyby trwać cały styczeń i jeszcze by jej się nie znudziły (chociaż pamięta, że kiedyś choinkę rozebrała zaraz po Nowym Roku, wściekła na część choinkowych lampek, że się na nią wypięły i przestały świecić).

Dziecię ferie świąteczne miało aż do 6 stycznia, więc przeciągnął jej się ten cudowny czas, oświetlony lampkami i otulony błogim lenistwem, spokojnym piciem kawy i kanapowymi pogaduchami z Córką i Mamą.

Minęły Święta, minął Sylwester, minęło Trzech Króli, czas więc w końcu do rzeczywistości wrócić.

Żegnając się ze starym rokiem, pomyślała Apaczowa, że skoro większość wpisów to te jej słodkie ulepki, niech będzie, że podsumuje ten rok na słodko.

12 tortów na 12 miesięcy.
Tych, które dały jej w kość, ale też i cieszyły niezmiernie.
Tych, których się Apaczowa nie spodziewała w ogóle, bo jeszcze rok temu nie przypuszczała, że to będzie rok pieczenia i dekorowania.
Zamówień i podziękowań.
Doceniania i komplementów.


















































To był dobry rok.
Pisze to Apaczowa z pełną świadomością.




A co w 2016?

Noworocznych postanowień Apaczowa nigdy nie ubiera w konkrety i nie spisuje.
Tak już ma, że woli tę czystą noworoczną kartkę zapisywać dzień po dniu, bez konieczności odhaczania na niej kolejnych punktów.

Ale nie jest tak, że nie planuje i nie marzy, o nie!

I powie Wam, że ma na ten rok zupełnie niesłodki plan...
Wszak nowy rok - nowe możliwości.

Jest tyle rzeczy, których chciałaby spróbować, nauczyć się, rozwinąć.
Tyle rzeczy, które można stworzyć samemu, przy odrobinie chęci i sporej ilości pracy.
A jeśli jej się coś nie uda, to przynajmniej będzie wiedziała, że to, czy tamto nie dla niej.


I taki ma plan właśnie, takie marzenie, aby za rok móc powiedzieć, że nie zmarnowała tego danego jej czasu.


Niech się więc dzieje!


CUDOWNEGO 2016!!!