niedziela, 15 lutego 2015

Urodzinowo, część 1 - Matka Apaczowej.






Są takie matki, co to mówią, jak bardzo kochają swe dzieci.
Są takie, co mówią, że za dzieckiem skoczyłyby w ogień.
Są takie, co na Facebooku udostępniają wiadomości "do mojego dziecka", typu "pamiętaj, gdbybyś mnie kiedyś potrzebował, to ja zawsze..." itp., itd.

Matka Apaczowej nie mówi, że kocha (no chyba, że przyparta do muru przez wnuczkę tekstem typu "babciu powiedz jak bardzo kochasz mamę".)
Nie mówi, że skoczyłaby w ogień.
Nie udostępnia nic na Facebooku. Nawet nie ma tam konta.

Ale Matka Apaczowej nie musi nic mówić.
Ona pokazuje czynami więcej, niż mogłaby powiedzieć.

Tydzień leżała Apaczowa w łóżku, z powodu zbuntowanego kręgosłupa. Tydzień wyła z bólu. Tydzień warczała na wszystkich, którzy nie odczytywali jej pragnień w mgnieniu oka, no bo ileż można tłumaczyć czego się chce, skoro trzeba każde słowo przeplatać wyciem z bólu. Nie zrażało to Matki Apaczowej. Robiła co trzeba, nie skarżąc się ani słowem, choć gdyby Apaczowa była na jej miejscu, użyłaby chloroformu, albo i czego twardszego, aby choć na godzinę uciszyć to wyjące coś na łóżku.

Potrafi Matka Apaczowej pójść do sklepu o 6 rano po świeże pączki czy bułki dla córki i wnuczki, choć o 7 wychodzi do pracy (na litość, mamo, zjemy kanapki przecież, po co ty tak wcześnie wstajesz!).
Nie słucha.

A gdy akurat nie idzie do sklepu, to przygotowuje Apaczowej mięso na obiad, bo kiedyś Apaczowa wspomniała nieopatrznie, że w tej surowiźnie babrać się nie lubi. Oj, gdyby wiedziała, że tak to się skończy, to trzymałaby język za zębami. Teraz żałuje, bo Matka siedzi i grzebie przy tym mięsie skoro świt i żadne argumenty nie trafiają (dziecko, to naprawdę żaden problem, ja i tak spać nie mogę, co mam łazić bez sensu po domu).

I ręce Apaczowej opadają, bo już nie wie, co ma robić z tym tytanem pracy, co nikogo nie słucha.
I pali papieros za papierosem, choć próbowali ją już wszyscy od tego odwieść prośbą, groźbą i szantażem.
I nie chce słyszeć, że ma dbać o siebie, choć zdrowie jej szwankuje i wygląda tak, że pierwszy większy wiatr mógłby zwiać ją z drogi.

Robi za dziesięciu, choć nie musi i nie powinna (córcia ja nie mogę nic nie robić, bo zaraz z nudów zasypiam!).
Myśli najpierw o wszystkich, a na końcu o sobie.
Nie skarży się nigdy i nie narzeka.

I kocha, choć o tym nie mówi.
Nie musi.

Sto lat Mamo!
100 szczęśliwych lat, bo zasługujesz na szczęście, jak nikt.



















8 komentarzy:

  1. Kochana Apaczowo- zgłaszam pretensję, że twojego bloga nie ma jak dodać do obserwowanych. Popraw to proszę bo chcę być na bieżąco:)
    Mamy zazdroszczę. Chciałabym mieć czasem przy sobie takiego tytana pracy. A dziś akurat 25 lat.
    Najserdeczniejsze pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam Cię Paulinko, nawet nie wiedziałam, że są jakieś problemy z obserwacją bloga, bo wyświetla mi się, że ktoś już obserwuje. Popracuję nad tym dzisiaj.
      Wyobraź sobie, że pomyślałam o Twojej mamie publikując tekst o mojej... Ściskam Cię dzisiaj najmocniej, jak potrafię.

      Usuń
  2. Po czynach ich poznacie ;). Też mam Mamę Tytankę - co to robi, pali, nie narzeka i odda ostatni grosz w potrzebie.
    Sto lat dla nich, albo więcej! A tort - rewelacja, o tej godzinie nie powinno się oglądać takich rzeczy, bo od samego patrzenia w biodra idzie... ;). Pozdrawiam (i zapraszam "do siebie")

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję i witam serdecznie! Tort oczywiście mamy ulubiony zrobiłam, bo jakżeby inaczej ;)
      Jedym słowem szczęściary z nas, że nam się takie rodzicielki trafiły, chociaż czasem te ręce jednak opadają...
      Zaraz biegnę z rewizytą :)

      Usuń
  3. Łezki mi poplynely... Czy nasze dzieci też kiedyś tak o nas pomyślą?
    Naslonecznej.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Czy pomyślą...mogę mieć tylko nadzieję i robić wszystko, aby mieć z córką taką więź, jaką ja mam ze swoją mamą.
      Pozdrawiam i zaraz do Ciebie zajrzę :)

      Usuń
  4. Pozdrowienia z Wilna!
    Wpadlam przypadkowo:-) milo czytac.. tylko zaczelam. Mocno wzruszylo,osobiscie po poscie o kolezance R...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogromnie dziękuję za pozdrowienia. Nie spodziewałam się gości z tak daleka :)
      Również Cię serdecznie pozdrawiam!

      Usuń