środa, 6 kwietnia 2016

Życie.


Podobno w momencie zagrożenia przesuwa się człowiekowi przed oczami całe jego życie.
Mąż Apaczowej twierdzi, że jedyne, co mu się przesuwało w tym momencie przed oczami, to płot, na którym (jak sądził) zaraz zakończy żywot.

Zjawił się w domu dwie minuty po tym, jak z niego wyszedł, pomyślała więc Apaczowa w pierwszej chwili, że tradycyjnie zapomniał portfela/kluczy/kanapek/plecaka/każdejinnejmożliwejrzeczy.
Jednak gdy poprosił o wydrukowanie oświadczenia sprawcy kolizji, ugięły się pod nią nogi.

- Nie ja jestem sprawcą. Ale stało się to prawie pod naszym domem, więc powiedziałem temu człowiekowi, że wydrukuję.

Nogi Apaczowej nieznacznie wróciły do pionu.
Po obejrzeniu męża i stwierdzeniu, że nie odniósł żadnych widocznych obrażeń, nogi wróciły do pełni sprawności, jednak niemiłe wrażenie trzęsącego się żołądka nie chciało tak szybko ustąpić.

Poszła Apaczowa z mężem na "miejsce zdarzenia" i widząc stan swojego samochodu, przyjrzała się mężowi raz jeszcze, dziesięć razy uważniej.
Czy to możliwe, żeby wyszedł z tego bez zadrapania?

Gdy poznała "sprawcę" natychmiast przestała patrzeć na niego, jak na osobę, którą jeszcze przed chwilą chciała udusić gołymi rękami.
Stał przed nią miły, starszy człowiek, nieco oszołomiony, lecz z uśmiechem nie schodzącym z ust.

Przywitał się grzecznie z chodzącą chmurą gradową, którą w tym momencie musiała uosabiać Apaczowa, czym ją całkowicie udobruchał, a nawet wywołał dla siebie niepomierne współczucie.

Booosz, no naprawdę, czasem człowiek się zagapi przecież, zamyśli, no nie widział pan męża mego, nie dziwię się, ta jezdnia cała autami pozastawiana. No szkoda samochodów, ale najważniejsze, że nic się nikomu nie stało.

- No tak, tylko widzi pani, ja nie wiem, jak pani mąż jechał, ani skąd się wziął, ja tu wyjeżdżałem pięć na godzinę z tej dróżki, rozglądałem się cały czas, jego tu nie było.

Po chwili, po tym dziwnym momencie, w którym Apaczowa niezdolna była do jakiejkolwiek reakcji, udało jej się w końcu spojrzeć na męża, który najwyraźniej ukrywał przed nią do tej pory swe nadnaturalne zdolności materializowania się niespodziewanie w dowolnie wybranym przez siebie miejscu i czasie.

- Jak to? - zdołała z siebie jedynie wydusić, co i tak było błyskotliwe, jeśli się ma na uwadze stan, w jakim się znajdowała.

- No tak, widzi pani, ja nie czuję się winny. Ja zrobiłem wszystko, co trzeba, jechałem wolniuteńko proszę pani, rozglądałem się, ale pani mąż musiał jakoś dziwnie jechać, bo go w ogóle nie było widać!

Mogłaby Apaczowa zacząć podejrzewać męża, że pędził po tej brukowanej ulicy z prędkością światła, gdyby nie fakt, że od wyjazdu z bramy, do miejsca zdarzenia można jedynie zdążyć zmienić bieg z pierwszego na drugi.

Mogłaby również Apaczowa zacząć podejrzewać, że miły starszy pan albo jest niezrównoważony, albo tak go oszołomiła stłuczka, że nie wie, co mówi.

- Nie czuje się pan winny? Dlaczego więc chce pan podpisać oświadczenie sprawcy kolizji?

- Nie chcę. Może to jakoś inaczej załatwimy? Pan sobie pojedzie do mechanika, zrobi wycenę, a ja pokryję koszty z własnej kieszeni, po co tą ubezpieczalnię zawiadamiać mili państwo.

- Pokryje pan koszty? Ale dlaczego, przecież nie czuje się pan winny! - Apaczowa zaczynała po mału tracić cierpliwość do miłego pana.

- No nie czuję się winny, ale już pokryję te koszty, niech to już tylko załatwione będzie. Wiecie państwo, ja jestem geodetą, mam pieniądze.

Poczuła się w tym momencie Apaczowa jak pierwszy lepszy obdartus, którego można przekupić złotówką na wino i straciła do pana resztki sympatii.

- Wyjechał pan z podporządkowanej ulicy, zmiótł mojego męża z jezdni i rozwalił nam samochód, a pomimo to nie czuje się pan winny. Nie będziemy więc sami o tej pana winie rozstrzygać.

Zadzwonił mąż Apaczowej na policję, a miły pan w tym samym momencie złożył podpis na obydwu kopiach oświadczenia sprawcy kolizji.

Panowie policjanci, źli bardzo, że muszą się parać tak przyziemnymi sprawami, zamiast ścigac prawdziwych przestępców, jeszcze bardziej się zezłościli słysząc, że miły pan podpisał oświadczenie i w ogóle nie wiadomo, po co mąż Apaczowej ich wzywał.

Kiedy jednak przeprowadzili swój obowiązkowy, krótki wywiad, okazało się, że oświadczenie miły pan owszem podpisał, ale winny się w ogóle nie czuje.
Gdy zobaczyła Apaczowa miny policjantów, poczuła tak niezdrową satysfakcję, że będzie się pewnie za nią smażyć w piekle.

- Taaak, widzą teraz panowie, dlaczego ich wezwałem? - mąż Apaczowej nie mógł się powstrzymać przed wygłoszeniem tej niewinnej uwagi.

Miły pan zakończył przygodę z mandatem i punktami karnymi, a miły uśmiech do końca nie schodził mu z twarzy.

Pójdzie znowu w świat fama, jak to niewinni ludzie niesłusznie cierpią przez jakichś narwańców.


Przez to i kilka innych wydarzeń, które trochę poprzestawiały Apaczowej codzienność, nie udzielała się ona ani u siebie, ani na swoich ukochanych blogach, za co serdecznie przeprasza.
Tak to czasem bywa, że życie realne dostarcza nam tylu wrażeń, że nie wystarcza już czasu na przyjemności ;)

Nie ma Apaczowa dla Was żadnych świątecznych relacji, a jedyne jajo, jakie Wam pokaże, to takie, które sama "zniosła" od podstaw.
Tort z niespodzianką w środku, na drugie urodziny jej ukochanej chrzestnej córki, czyli jajo, które ta mała istotka kocha przeogromną miłością :)






W czasie nieobecności Apaczowej w wirtualnym świecie działy się tu rzeczy tak cudownie realne, zaskakujące i przyjemne, że brak Apaczowej słów, aby to opisać.
Ale spróbuje w następnym poście te słowa znaleźć, bo musi za coś komuś podziękować najpiękniej, jak umie :)



20 komentarzy:

  1. uff najważniejsze że nikomu się nic nie stało :-) Trochę Bareją zapachniało i uśmiech mi nie schodził z twarzy Ale policji nie wzywaj
    Jajo cudne!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, uwierz mi Dorotko, że w pewnej chwili przyszło mi do głowy, że zamiast policji powinniśmy wezwać panów z kaftanem. Tylko nie wiedziałam już w końcu kogo powinni zabrać - tego miłego pana, czy raczej mnie ;D
      Buziaki!

      Usuń
  2. Masakra!!! Dobrze, że Twojemu mężowi nic się nie stało!!!
    No, ale co przeżyliście, to Wasze:(

    Ps. Swoją drogą lipa by była - gdyby zamiast całego życia pozostałby mu pod powiekami ostatni obraz z tego świata - płot;)
    Ps. 2. Strzeżcie się szalonych geodetów, którzy jeżdżą powolutku i NIE czują się winni!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci szczerze Gosiu, że gdybym najpierw zobaczyła auto, a nie męża, to trudno by mi chyba było na tych nogach się utrzymać.

      Ps. Rzeczywiście, obraz niezbyt wart zapamiętania haha :D
      Ps.2. Na wszelki wypadek strzeżemy się WSZELAKICH geodetów, nawet tych poruszających się piechotą ;))

      Usuń
    2. Zapomniałam dodać z wrażenia - jajo zrobiłaś po wypasie! Jak mnie denerwują jajka z niespodzianką - tak to bym przygarnęła:)

      Usuń
    3. Dzięki Gosiu :) Z tego jajka na szczęście nie wysypały się żadne elementy, które człowiek potem znajduje rozsypane po podłodze ;))

      Usuń
  3. Kochana Apaczowo, jak dobrze Cię znowu czytać. Odetchnęłam z ulgą, że wszystko w porządku, bo już się zaczynałam martwić Twoim milczeniem. Kinder niespodzianka jak żywa! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci Olu za dobre słowo!
      Naprawdę się cieszę, że już wszystko wróciło do normy i mogę zacząć pomalutku nadrabiać blogowe zaległości :)
      Uściski!

      Usuń
  4. Oho, widzę, że się działo! Dobrze, że nikt nie ucierpiał, chociaż nerwów pewnie straciliście sporo... w związku z ubezpieczalnią pewnie też ^^

    A jajo mmm... marzenie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj Sandra, trafiłaś w sedno, jeśli chodzi o ubezpieczalnię. Zszargali nam nerwy niesamowicie swą opieszałością i bałaganem w dokumentach.
      Pozdrowienia serdeczne!

      Usuń
  5. Myślę, że policjanci powinni wysłać starszego, miłego pana na badania szybkości reakcji i spostrzegawczości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak myślę. Ale panowie policjanci bardzo się spieszyli do swoich "ważnych spraw" ;))

      Usuń
  6. Kochana, całe szczęście, że wszyscy wyszli z tego cało. Ciężko zrozumieć postawę starszego pana, ale chyba szkoda czasu na podejmowanie jakiejkolwiek próby. Dobrze, że już po wszystkim. Tort jak zwykle pierwsza klasa! Mój rozum nadal nie potrafi ogarnąć, jak Ty to robisz :-) Uściski dla Ciebie i spokoju :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak - spokój, to coś, czego przez długi czas bardzo mi brakowało, więc przyda się ogromnie.
      Co do pana - rzeczywiście ciężko zrozumieć. Najgorsze jest to, że on rzeczywiście do końca był przekonany, że nie wydarzyło się to z jego winy. Mamy samochód w bardzo neutralnym kolorze i każdy to rozumie, że mógł go jakimś cudem nie zauważyć. Ale on twierdzi, że naszego samochodu po prostu tam NIE BYŁO! ;))
      Daliśmy spokój i gdy teraz o tym rozmawiamy, nie wywołuje już ten temat takich emocji.
      Ściskam Cię również moja Ty Dobrodziejko i jeszcze raz dziękuję!!!

      Usuń
  7. cudny tort.....ja sobie chyba zamówię taki tort....na górze cały oblany masą......masą ....o kurcze skleroza;)))))) zapomniałam...jak nazywa sie to co najbardziej na świecie lubię;()))))
    mam ...marcepan;)))))
    poproszę marcepanowy;)))))))
    A jeśli chodzi o samochodowo-stłuczkowe sprawy to bardzo dobrze,że zawołaliscie policję , no i szczęście ,że nic Wam sie nie stało.
    Pozdrawiam;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Kasieńko i przepraszam, że dopiero odpisuję.
      Jak się okazało, jeśli chodzi o stłuczkowe sprawy, to nie był jeszcze koniec naszych przygód ;))
      Gdybym mogła, chętnie zrobiłabym dla Ciebie torcik, jaki tylko sobie wymarzysz.
      Pozdrowienia!

      Usuń
  8. Po pierwsze, ooooooo... matko! Niewidzialny Apaczowy z opcja 'w ulamku sekundu przyspieszam do nadswietlnej' - na to musi byc zapotrzebowanie!
    Po drugie, kajam sie, bo wynika, ze nie oplacilam abonamentu i nie jestem na biezaco! Ale juz oplacilam. Nic mi nie umknie!
    Po trzecie, robcie zapasy! Jaja beda teraz produktem sezonowym. Niedostepne od maja do sierpnia!
    Po czwarte, powinnam zakonczyc, no i najwazniejsze, ze nic nikomu... ale Apaczowy to chyba lubi tak troche zyc na krawedzi!
    Zatem, niech to bedzie prawo bardzo krotkiej serii!
    (I kto na Hipokratesa, uzywa jeszcze rteciowych termometrow!)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do dziś nie mogę wydusić z Apaczowego Wodza zeznań na temat jego nadprzyrodzonej mocy przyspieszania do nadświetlnej w ułamku sekundy. Idzie w zaparte i łże w żywe oczy, że nie jest kolejnym wcieleniem Clarka Kenta.
      Kaczko! Niniejszym przyznaję Ci abonament dożywotni zupełnie gratis, z możliwością korzystania w dowolnie wybranym czasie, a choćby czas ten miał miejsce jedynie raz w roku, to ja i tak kłaniać się w pas będę i dziękować, żeś zechciała wstąpić w me skromne progi!
      Co do jajek - rodzicielka mej chrzestnej córki zapewne odetchnie z ulgą, gdy w końcu ich dostępność będzie ograniczona, gdyż ciężko jej gotować obiad pod stertą niespodziankowych rupieci ;))
      Termometr odnalazłam pomagając mamie uporządkować wynoszoną właśnie starą szafę, a że to był akurat TEN dzień, to przecież on musiał mi wylecieć z ręki!
      I na koniec - niech się spełnią Twe słowa, bardzo krótka seria w zupełności wystarczy, więcej nie zniesę.

      Usuń
  9. Och... ja się tam na jeżdżeniu autem nie znam i wypadkach nie znam się wcale, więc wypowiadać się nie będę.
    O cukiernictwie też wiem niewiele, ale... ten tort, mi - fanatyczce Kinder Niespodzianek skradł serce. Całkowicie!
    PS. A swoją drogą Klara, to śliczne imię. Mam wrażenie, że jest owiane magią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest mi niezmiernie miło, że tort spodobał się tak bardzo akurat Tobie - tak wielkiej miłośniczce Kinder Niespodzianek :)
      A co do imienia masz całkowitą rację, mi też się kojarzy z pewną magią ;)

      Usuń