Nie było Apaczowej.
Długo jej nie było.
Pół roku chyba.
Co tu dyskutować z faktami.
Nie będzie się Apaczowa w żaden sposób usprawiedliwiać.
Za dużo przyczyn, za dużo wydarzeń, za mało czasu i chęci.
Potrzebny był odpoczynek psychiczny.
Od wszystkiego.
Wie Apaczowa, że może tu już nikt nie zaglądać.
Mimo wszystko jednak będzie pisać.
Bo przecież przede wszystkim dla siebie.
A ponieważ w międzyczasie nie było tak, że nie robiła zupełnie nic, to pokaże, co ją ostatnio przywróciło do pionu.
Czas zabiera, ale jednocześnie tak dodaje energii, jak nic innego.
Szycie.
Jesień w pełnej krasie, wpadła Apaczowa na dyniowe pole i wygrzebać się nie może...
I nawet nie chce.
Płyną zamówienia, więc szyje i cieszy się z tego szycia jak głupia.
I już się doczekać nie może, kiedy prosto z dyniowego pola wskoczy do działu z napisem "Świąteczne uszytki".
A póki co...
A tych, którzy postanowili tu jednak zajrzeć, wita Apaczowa chlebem i solą, jak tylko najserdeczniej potrafi ;)
Witamy z powrotem! I mamy nadzieję, że u Apaczowej wszystko w porządku, i teraz już częściej będzie tutaj się z nami spotykać!
OdpowiedzUsuńDynie piękne, szczególnie podoba mi się ta biała z lnianym sznurkiem i pomarańczowa :)
Sandruś - nawet nie wiesz, jak tęskniłam! A jednocześnie pisać nie mogłam, nie żeby tak w ogóle minuty nie znaleźć, ale blokada psychiczna po prostu jakaś... No ale może ta tęsknota była potrzebna, bo teraz już chęci przeogromne mam, żeby pisać :)
UsuńA dynia ta sama moja ulubiona, co i Twoja! A jednak największe wzięcie te czarno-białe mają ;)
Cieszę się, że już wróciłaś - uwielbiam czytać Twoje posty ;) dobrze, że ta blokada odpuściła!
Usuńzaglądamy, don't worry i potrzebę przerwy blogowej rozumiemy. ładne dyňki Apaczowa popełniła:-)
OdpowiedzUsuńNajmocniej Ci dziękuję za zrozumienie!
UsuńNawet nie chcę myśleć, ile wspaniałości na Waszych blogach ominęło mnie przez te pół roku...
Witaj, kochana Apaczowo! Ależ się ucieszyłam z Twojego wpisu. Tęskniłam bardzo. Pięknie Ci dynie obrodziły. I widzę, że odświeżyłaś wnętrza Domu na Przedmieściach. Mam nadzieję, że będziesz częściej otwierać jego podwoje. Chętnych do bywania nie brakuje :)
OdpowiedzUsuńAleksandro, jak się cieszę, że i Ciebie nadal mogę u siebie gościć! Cudowne uczucie wiedzieć, że mój powrót Cię ucieszył, obiecuję już nie wystawiać więcej na próbę Twojej cierpliwości ;)
UsuńSerdeczne uściski przesyłam!
Witaj żono marnotrawna;) to, że posta nie napisałaś, to jestem w stanie zrozumieć - jasna sprawa. Ale, że maila od Ciebie zwrotnego nie otrzymałam, to już lekuchno nie ten tego;) ŁAJ?!?!
OdpowiedzUsuńGosiaczku! Żono ma jedyna, a więc nie opuściłaś mnie, pomimo mego skandalicznego zachowania!
UsuńMaila powiadasz... nie wchodziłam na blogową pocztę przez całe te pół roku... Czy Ty jesteś w stanie mi to w ogóle wybaczyć?
A mam kurna Olek inne wyjście;)
UsuńPs. Nie chcesz wiedzieć - jak się martwiłam.
Dobrze, że Jesteś:)
Masz wyjście, ale mam nadzieję, że z niego nie skorzystasz i jednak przyjmiesz znów w swe progi tę Twoją okropną żonę :D
UsuńA tak na poważnie - DZIĘKUJĘ! Nawet nie wiesz, ile dla mnie znaczą Twoje słowa...
Tęskniłam! I martwiłam się. Ale że sama mam za sobą i rozstania i powroty, i wielkie chęci porzucenia, i wezwania z prawdziwego życia, to czekałam na Ciebie, aż się ułożysz ze wszystkim pomału.
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że jesteś!! (teraz rzucam się na Ciebie i ściskam mocno, chyba aż za...)
Dynie pięknie. Ale ja się i tortów domagam:)
Aniu - kochana moja! Dziękuję!!! Z całego mego poukładanego wreszcie serca :))
UsuńPadam w Twe ramiona i odwzajemniam uścisk najmocniej, jak potrafię :)
P.S. Torty będą, choć muszę najpierw do zdjęć się dokopać ;))
Z takimi dyniami Apaczowa wraca... wybaczone :-)
OdpowiedzUsuńA rzeczywiście, Kaczka ma przecież słabość do dyń, a zwłaszcza do jednej, wyjątkowej... :D
UsuńDziękuję, żeś i Ty zechciała wybaczyć marnotrawnej Apaczowej!
Cudowne te dyńki. Chcę wszystkie :-)Witaj i nie zapominaj o nas.
OdpowiedzUsuńDziękuję! Bardzo się cieszę, że dyńki zyskały Twoje uznanie, a jeszcze bardziej, że i Ciebie mogę znów u siebie gościć :)
UsuńZrobię wszystko, żeby już nie znikać na tak długo. Ciężko potem wrócić ;)
Ciesze się, że jesteś...życzę zatem wszystkiego dobrego i duzo siły - przyda sie na teraz i "zaś". A dynie są przeurocze!
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci Plinko!
UsuńSiła przyda się bardzo, zwłaszcza na "zaś" ;) Pozdrowienia serdeczne!
Nie wiem jak to się stało, widocznie jakieś przyciąganie myślami, bo rzadko wchodzę na jakiekolwiek blogi od bardzo dawna ( nie ma mnie tu od długiego czasu i zastanawiam się czy wracać, psychicznie poturbowana przez życie próbuję zebrać na to siły, ale jak na razie nie wychodzi) weszłam do Ciebie nie przez blogera a od razu wpisując adres strony, by zerknąć co się u Ciebie dzieje, a tu proszę taka niespodzianka, wielki powrót cudownej kobiety, pałającej niesamowitym optymizmem, dobrym poczuciem humoru, która nie raz wywołała uśmiech na mojej twarzy i łezkę w oku z radości, której jestem wdzięczna za każdy cudowny komentarz pozostawiony u mnie na blogu, dziękując Bogu, że znalazłam Cię w tym wielkim blogoświecie.
OdpowiedzUsuńDyńki stworzyłaś przepiękne! Jestem bardzo ciekawa Twoich kolejnych szyjątek.
Witaj :******
Iwona
No i się poryczałam...
UsuńIwonko! Duszo moja bratnia! Ja nawet nie wiem, jak wyrazić to, co czuję po Twoim kometarzu. Dobrze, że mówić nie muszę, bo gardło mi ścisnęło kompletnie.
Kochana moja, ja przecież tak dobrze rozumiem Twoje dylematy związane z powrotem na bloga...sama się pół roku zmagałam ze sobą. Będę trzymać kciuki najmocniej, jak umiem, aby Ci się wszystko poukładało i choć o niektórych sprawach nie da się zapomnieć, to niech przyszłość da Ci już odetchnąć. Będę marzyć o tym, abyś nas nadal raczyła dowodami swojego wielkiego talentu i będę czekać na to tak długo, jak będzie trzeba. Bo i ja nie mogę uwierzyć, że dane mi było spotkać osobę tak wyjątkową, ciepłą, otwartą na drugiego człowieka i z sercem na dłoni. Uwielbiam Cię Iwonko i pamiętaj o tym, że w moim sercu masz już swoje stałe miejsce. To pisałam ja - Twoja największa wielbicielka :)
halo, halo! ja tez całkiem sporą jestem wielbicielką Iwony, jej bloga i cudownych rzeczy, które tworzy:) może mała licytacja?:)
UsuńMożemy się licytować Aniu, choć wolałabym stanąć z Tobą ramię w ramię i wspólnie wychwalać pod niebiosa talent naszej genialnej Iwonki:D
UsuńWitaj. Zaglądają Babki jak widać :-).Pozdrawiam, Agnieszka
OdpowiedzUsuńA no zaglądają :) Nadziwić się nie mogę, aż nie do wiary, że mi takie powitanie zgotowały ;)
UsuńWitaj! Naprawde i ja martwilam sie,gdziez ta Apaczowa nasza:-)
OdpowiedzUsuńGrażynko! Witaj!
UsuńTo ja się martwiłam o Ciebie, już od tak dawna nie zaglądałaś. Myślałam, że zniknęłaś na dobre, więc niesamowicie się cieszę, że jesteś :)
Zagladalam ja to zawsze:-) lecz nie zawsze moglam zostawic komentarz,chociaz bardzo chcialam. Milo,ze pamietasz:-)
OdpowiedzUsuńTęskniłam :) zdolna bestia :*
OdpowiedzUsuńDaria - nawet nie wiesz, jak się cieszę, że i Ty tutaj! Dzięki :)
UsuńDynie jedyne, któż by takie zrobił. Chlebek z solą - pyszne. No i może już będzie tu życie. Całusy!
OdpowiedzUsuńWbrew listopadowi nie zapadam w sem zimowy i mam nadzieję, że będzie to widać również tutaj ;)
UsuńDziękuję, że jesteś :)