wtorek, 8 grudnia 2015

Minionkowy epilog oraz prezent od Aleksandry.


Skończyli i poszli.

A zanim poszli, rozorali ściany, wykuwając bruzdy w kształcie przypominającym korytarze budowane przez mrówki.
Od strychu, przez poddasze, parter, aż do piwnicy.

Nanosili błota w ilościach, z których Apaczowa mogłaby usypać górkę pod skalniak.
Nauczyli Apaczową nowych, łacińskich słów, w kombinacjach, o których jej się nie śniło.

Opowiedzieli połowę swego zawodowego życia, przytaczając mrożące krew w żyłach historie o ludziach, którzy "przy okazji" prowadzenia nowych elektrycznych przewodów, żądali wymiany starych instalacji.
Bezpodstawnie.
Za friko.

Nie odzywała się Apaczowa, choć język ją świerzbił, aby wypomnieć im przerwany niedawno w ogrodzie kabel od dzwonka przy furtce.
Niech tam.
Nie chce potem Apaczowa figurować na liście tych, co "bezpodstawnie" i "za friko" żądają.

Podczas przewiercania stropów dowiedziała się Apaczowa, co sądzą o niemieckim systemie budownictwa.
Przy tej okazji nauczyła się chyba najwięcej łacińskich zwrotów.

Kilka razy oddawała zapomniane czapki, bluzy, młotki i garście drobiazgu pozostałego po ich wizytach.

Czuła się czasem, jak Edward Nożycoręki, któremu ktoś przez pomyłkę zamiast nożyc przyczepił do jednej ręki zestaw do odgruzowywania, a do drugiej mop.
 
Wykuli te korytarze w ścianach, położyli w nich przewody, popaćkali gipsem, co 20 cm i poszli.
Podobno nie wrócą.
 
Nie był to jednak absolutnie koniec dla Apaczowej i pozostałych domowników.
Po minionkach zostały bowiem poprzesuwane szafy i owe naścienne korytarze, z którymi cos trzeba było przed świętami zrobić.
Zamiast więc wpaść w wir tworzenia przedświątecznej atmosfery, cały dom ogarnął wir szaleńczego łatania i malowania ścian, ustawiania na swoim miejscu mebli i przywracania ogólnego ładu i porządku.
 
I żeby była jasność - zgodę na cały ten cyrk Ojciec Apaczowej podpisał 2,5 roku temu.
Z zapewnieniem, że wymiana tej instalacji na całej dzielnicy zacznie się nie później, niż za 2 miesiące i "paaaanie, do lata, to pan zapomni, że my w ogóle byliśmy!".
Zaczęli po ponad dwóch latach i skończyli 3 tygodnie przed świętami.

To będzie prawdziwy cud, jeśli przy wigilijnym stole nie spojrzy Apaczowa gdzieś w przypadkowy kąt i nie znajdzie tam jeszcze kawałka zapomnianego gruzu.
 
********************
 
A teraz coś, o czym już dawno miała Wam Apaczowa napisać, ale przez ten cały chaos, nie miała chwili spokoju, żeby nawet zdjęcie zrobić.
 
Nadal nie ma, ale już czekac dłużej nie będzie, więc zdjęcia są, jakie są, najważniejsze, co na nich.
A na nich moi drodzy Skarb.
 
Ktoś powie - jaki skarb? Zeszyt przecież, z czerwoną okładką. I tyle.
A wcale nie.
Zwykły zeszyt, to sobie można kupić w papierniczym, a TO moi Państwo, to jest prawdziwy skarb, taki najcenniejszy, bo podarowany z serca.
I z dedykacją specjalnie dla Apaczowej.
I z piękną, jabłkową okładką, jakiej w papierniczym nie znajdziecie.
 
To jest przepiśnik na jabłkowe cuda!
I pierwszy przepis już w nim sobie siedzi, napisany ręką Aleksandry, od której to cudo Apaczowa dostała.
I taki jest zamiar Apaczowej, żeby calutki się wypełnił najpóźniej w przeciągu roku, samymi jabłkowymi, sprawdzonymi wspaniałościami.
Bo jabłka Apaczowa kocha, a za szarlotkę mogłaby dać się pokroić.
Czy mogła więc dostać coś piękniejszego?


Dziękuję Ci Aleksandro!
Naprawdę nie mogłaś mi sprawić większej radości.
 









A pod koniec tygodnia wpadnie tu Apaczowa w końcu ze świątecznym projektem.
W KOŃCU, bo to przecież już ostatni dzwonek na litość...










20 komentarzy:

  1. No właśnie, na litość boską gdzieś ty się podziewała:) Przesyłam buziaki również z odgruzowywania naszego małego poletka:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz Elu, cały czas byłam w domu ;))
      Właśnie czytałam, że u Ciebie też się dzieje i podobny "świąteczny" klimat mamy ;)

      Usuń
  2. Jak dobrze, że te minionki sobie poszły i oddały nam Apaczową. Tęskniliśmy:) Jestem niezmiernie ciekawa, jakie jabłkowe przepisy pojawią się w zeszycie. Zdradzisz coś od czasu do czasu? Pozdrawiam serdecznie i cieszę się, że Ty się ucieszyłaś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olu, będę się dzielić każdym fajnym, sprawdzonym przepisem, obiecuję :)
      Dziękuję Ci ogromnie raz jeszcze!

      Usuń
  3. O kurcze....fachowcy w domu:)))))
    współczuję serdecznie.
    6 lat temu przeźylam 5 miesięczny remont....A miało być szybko,tanio,solidnie. Wyszło drogo,niezbyt solidnie i do tego długo trwało.
    Przepiśnik śliczny. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skąd my to znamy... od takich fachowców jak najdalej.

      Na szczęście pracując nad naszą wymianką mogę choć na trochę o tym zapomnieć ;)
      Pozdrawiam Kasiu!

      Usuń
    2. Dzięki za inf....wymiankowa paczuszka dla Ciebie też w poniedziałek rusza w drogę, bo niby wszędzie wszystkiego jest pełno , a jak sobie coś wymyśliłam to akurat tego nie było na czas, tak więc jakby sie coś nie przydało, to proszę reklamacje składać do SW. Mikołaja;)))))
      Pozdrawiam serdecznie;)
      Kasia

      Usuń
    3. Witam nocną porą:)
      Dziękuję za piękne prezenty,wszystko jest śliczne.
      Dzisiaj po 20.00 przyjechał kurier z paczką:)
      Wieniec jest cudny i ten słoiczek ze świeczką.....cudo:)
      Dziękuję bardzo:)
      Pozdrawiam:)

      Usuń
    4. Bardzo się cieszę, bo już zaczynałam się martwić, że nie dotrze na czas :)
      Mam nadzieję, że wszystko dotarło w całości i odnalazłaś co trzeba w czeluściach folii bąbelkowej ;)
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
    5. Wszystko dotarło w całości , wszystko cudne....
      W następnym poście tymi cudnościami podzielę się....to znaczy pochwalę się:)
      pa:)

      Usuń
  4. Za każdym razem, gdy przychodzą fachowcy, wpadam w panikę:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja łapię się na tym, że wpadam w panikę na widok każdego przejeżdżającego pod domem auta, które choć trochę przypomina auto minionków.
      Widocznie jakaś trauma pourazowa ;)

      Usuń
  5. A ja już myslalam, że mi szanowną małżonkę wsysło gdzie po drodze;)
    Azaliż remonty to wielkie wyzwanie przecież i niech maluczkim się nie zdaje jeno, że to bujda!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem szczerze Gosiu, że właśnie tak się czuję, jakby mnie wsysło i jeszcze nie wypluło ;)
      Remont to wyzwanie, nawet gdy jest planowany i człowiek się nań przygotuje (a przynajmniej tak mu się wydaje). Jeśli zaś remont jest efektem działań inicjowanych przez miasto, na zasadzie: rozgrzebiemy ci mieszkanie, bo musimy połączyć twoją starą, domową instalację, z piękną, nową skrzynką w ogrodzie, to wiesz... wyzwala to jednak w człowieku pewne emocje, których wolałby sobie oszczędzić przed świętami ;)

      Usuń
  6. Już myślałam że kosmici Cię porwali ... a to minionki:-)
    Widać że grzeczna byłaś ;-) piękny prezent

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podejrzewam, że nalot kosmitów niewiele różniłby się od nalotu tych elektrycznych ekspertów ;)
      Prezent rzeczywiście piękny, uwielbiam ten przepiśnik :)

      Usuń
  7. Poszli:-) . Nie lubie remontów. Lubię stan po remoncie. Jak juz błysk wkoło. Dobrze , że Apaczowa ma juz to za sobą. U Nas też świąteczna atmosfera musiała chwilę poczekać. Kolega W nakazał zawiezienie do lekarza z powodu bólu, a lekarz wysłał kolege W do szpitala natychiast. No to pojechał. Już wrócił i dopomina się adwentowych zadań. Teraz nadrabiamy. Pozdrawiam Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnieszko - do błysku po remoncie jeszcze kawałek drogi został, ale widać już światełko w tunelu ;)
      Bardzo współczuję tej szpitalnej przygody! Cieszę się ogromnie, że wszystko wróciło już do normy i dużo zdrówka w takim razie życzę Wam wszystkim!

      Usuń
  8. Apaczowo! :-)) Cieszę się, że wróciłaś cała i zdrowa. Domyślam się, że nerwy nadwyrężone, słownictwo rozwinięte, zakwasy od sprzątania też pewnie są, ale jesteś! :-)) Minionki pewnie zamieniają się teraz w elfy i będą rozwozić choinki po świecie ;-) A Ty, Pracusiu, możesz teraz już spokojnie szykować dom na święta. Ciekawa jestem słodkości, które przygotujesz, jakie są u Was zwyczaje, co się podaje? :-))
    Upominek przepiękny! A taki kubek to ja też mam.. :-))
    Uściski Kochana :* :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem Agnieś, jestem :) Cieszę się, że już spokojniej trochę i nie muszę zaczynać dnia od nerwowego podskakiwania na dźwięk dzwonka do drzwi ;)
      Ubawiłam się nieźle na wyobrażenie minionków zamienionych w świąteczne elfy, rozwożące choinki! Moja wyobraźnia chyba jednak ma swoje granice ;))
      Co do słodkości, to nie będziemy szaleć, bo jest tyle innych świątecznych potraw, że zazwyczaj na słodkości nie starcza już miejsca w żołądkach. Będzie więc tradycyjnie makowiec, bez którego ja nie wyobrażam sobie świąt, ulubiony sernik mojego męża, piernik przekładany marmoladą i w tym roku "leśny mech", który niesamowicie nam ostatnio posmakował, a kolorystyką nawiązuje pięknie do świąt ;)
      W regionie, gdzie mieszkam właściwie od urodzenia, nie ma raczej szału na jakieś szczególne słodkości, nawiązujące do lokalnych tradycji, albo ja ich po prostu nie znam.
      Miałam ochotę zrobić tort świąteczny, milion pomysłów siedzi w głowie, ale jednak w tym roku jeszcze odpuszczę, nie mam na tyle miejsca w lodówce. Może kiedyś, we własnej kuchni ;)

      A to, że masz taki kubek, jakoś mnie szczególnie nie dziwi. W końcu pokrewieństwo dusz u sióstr, wiesz... ;))

      Usuń