sobota, 18 lutego 2017

Luty.



Nawet nie wiadomo kiedy luty stał się dla Apaczowej ważnym miesiącem, jednym z trzech najważniejszych w roku.


Zaczęło się od tego, że w lutym urodziny obchodzi Apaczowej Matka.
Gdy spotkała swego przyszłego męża, okazało się, że i on w lutym rodzony, więc luty stał się ważny podwójnie.


Za tydzień okaże się, czy luty stanie się ważny potrójnie, choć - od razu Apaczowa zaznacza - nie w kwestii urodzin kolejnego członka rodziny, ale w pewnym sensie narodzin również, narodzin nowej epoki w życiu Apaczów.
O tym jednak Apaczowa nie chce jeszcze pisać, dopóki fakt ten się nie dokona.


Jednak od pięciu lat luty jest też ważny z innej przyczyny.
Przyczyny, której opisywanie powoduje u Apaczowej taki rozstrój, że długo nie może się potem pozbierać, więc odeśle chętnych do wpisu, którego sama nie może do tej pory spokojnie czytać.
Ale czyta, bo pozwala on jej za każdym razem sobie przypomnieć, co jest w życiu najważniejsze.


Każdego roku, w lutym... - czyli o tym, jak ważne jest to, aby doceniać to, co mamy.





czwartek, 1 grudnia 2016

Przedświąteczne szaleństwo i wymianka z Holly, czyli Apaczowa w swoim żywiole.


Apaczowa jest dziwna.
Z tym faktem się nie dyskutuje.

Dziwactwa ma przeróżne, a jednym z nich jest wprost obłąkańcza miłość do świąt Bożego Narodzenia.

Podczas, gdy inni narzekają, że od 2 listopada w tv świąteczne reklamy, Apaczowa siedzi i ogląda je z wywalonym jęzorem, zatrzymuje, robi herbatę i przewija tyle razy od początku, aż jej się płyn w kubku skończy.

Od 2 listopada w sklepach święta? Apaczowa żałuje, że nie mieszka w Niemczech - tam ponoć już od września.

We wrześniu zamawia do podgrzewacza wszystkie dostępne świąteczne woski, w związku z czym idąc na pierwsze w nowym roku szkolnym klasowe zebranie, jej ubrania pachną pieczonym jabłkiem, bądź piernikami, ewentualnie sparkling snow.


Jednym słowem przygotowania do świąt rozpoczyna Apaczowa pierwsza na dzielni, pewnie nawet pierwsza  w mieście. Jest nawet szybsza od świątecznej ciężarówki Coca-Coli.
Szybsi od niej są chyba tylko ci, którzy nie rozebrali jeszcze ubiegłorocznej choinki.

Jeśli jesteście w stanie pojąć to świąteczne szaleństwo, którego Apaczowa sama nie pojmuje, ale które co roku ją ogarnia, to wyobraźcie sobie teraz, co poczuła, gdy napisała do niej Holly z bloga WORLD BY HOLLY i zaproponowała wymiankę, a w propozycjach do wyboru, wśród wszystkich cudowności, które tworzy ta zdolna kobieta, ujrzała Apaczowa taki oto widok:






GRUDNIOWNIK!
Grudniownik, o którym Apaczowa marzy co roku, ale na którego zrobienie nie ma czasu, cierpliwości, a już na pewno nie ma takiego talentu, jak Holly!

Grudniownik tak piękny, że Apaczowa dzisiaj chyba się z nim nie rozstanie, nie odklei swych paluchów od tych cudnych kartek, nie przestanie wyciągać tych świątecznych tagów i zakładeczek, bez końca będzie podziwiać świąteczne papiery i koronki.
Grudniownik idealny, jakby żywcem wyjęty z marzeń Apaczowej!
Skąd wiedziała?
Telepatia?
Przeznaczenie?

Nie wiadomo, ale ma go już Apaczowa u siebie, bo Holly wysłała go piorunem, aby Apaczowa już pierwszego grudnia mogła go zacząć uzupełniać.

Nacieszcie oczęta razem z Apaczową :))
(zdjęcia autorstwa Holly, wykorzystuje je
Apaczowa oczywiście za jej zgodą)



































Cuda się zdarzają...
A marzenia spełniają.
Nawet te niewypowiedziane :)

Do kompletu dostała jeszcze Apaczowa przecudnej urody kartkę.





Pełnia szczęścia!

Dziękuję Ci Holly!
Dziękuję Dobra Duszo, której tak zależało na moich dyniach, że postanowiła mnie w zamian takim cudem obdarować.
Spać nie będę mogła, bojąc się, czy one aby okażą się godne takiej zamiany...





poniedziałek, 28 listopada 2016

Wyniki urodzinowego candy.


Trochę to trwało, zanim Apaczowa odzyskała możliwość wstawiania czegokolwiek na bloga, bo jej laptop oczywiście postanowił zapaść w sen zimowy, a mąż swego zabrał na służbowy wyjazd.

No ale wróciła łączność ze światem i natentychmiast przystąpiła Apaczowa do losownia.
Nie chciała żadnych karteczek, coby jej nikt nie zarzucił stronniczości i kombinatorstwa, że jakieś karteczki znaczone podrzuciła, czy coś ;D

Zdała się więc na technikę, a ta postanowiła, że zwycięzcą zostaje:







Przeprasza bardzo Apaczowa wszystkich, którym się nie udało.
Los tak chciał, nic nie poradzi, z elektroniką walczyć nie będzie.
Ogromnie dziękuje za wszystkie miłe słowa na temat jej rękodzieła i chęć przygarnięcia w swe progi jej uszytków!
Obiecuje jednocześnie, że w takim razie częściej będzie się dzielić i już zaprasza na noworoczne candy :)

Decyduj więc Gosiu, co ma dla Ciebie zmajstrować fabryka św. Mikołaja ;))

A żeby jeszcze możliwości wyboru dołożyć, takie cosie produkują mikołajowe elfy po nocach:



 
 
 
 
 




Żeby się elfom  przyjemniej pracowało, Matka Natura stworzyła klimat niemal jak z Bieguna Północnego ;))






Pozdrawia Was Apaczowa najserdeczniej w przerwie na kubek gorącej czekolady i zaraz wraca do szycia.







środa, 16 listopada 2016

Sowy świąteczne i zaproszenie do Robótki.


Wpada dzisiaj Apaczowa jak po ogień, ale jutro może być za późno, gdyż post dzisiejszy w pierwszej części dotyczyć będzie TEGO CANDY, które kończy się jutro z wybiciem północy.

Gdyby ktoś niezdecydowany jeszcze był, to chciała Apaczowa ofertę o świąteczne sowy poszerzyć, żeby łatwiej było zwycięzcy podjąć decyzję, jaką wygraną sobie zażyczyć ;)



Sowa śnieżna




Sowa śnieżynkowa
 



Gdyby komuś nie pasowały święta w kolorze czerwonym, obie sowy dostępne są też w wersji szarej, granatowej i zielonej, materiały oczywiście w śnieżynki.





Jeśli ktoś natomiast chciałby jeszcze pozostać w klimatach jesiennych, może przypadnie mu do gustu lis. Oczywiście lisy, jak to lisy, mogą być również szare, niebieskie, różowe i w każdym innym kolorze.





Jeśli ktoś nabrał ochoty na sowy lub lisy, można się jeszcze TUTAJ dopisać do listy :)


__________________________________________________________________________________


No i jeszcze chciała Apaczowa przypomnieć, bo może są tacy, co nie wiedzą...

Drodzy Państwo, jest ROBÓTKA!



Stanie Apaczowa na rzęsach, aby coś wysłać.
I Wam też gorąco poleca.



wtorek, 8 listopada 2016

Tęczowy jednorożec i osoby, które miały wpływ na moje życie.


Sugerując się tematem można odnieść wrażenie, że Apaczowa postradała rozum i buja w jakiejś własnej rzeczywistości.
Trochę buja, bo nigdy nie sądziła, że pod jej dachem rodzić się będą jednorożce...
No, może trochę im w tych narodzinach pomaga, ale cała reszta, to czyta magia ;)
 
Włala!
 
 
 
 
 
 
Jest zapotrzebowanie na tę magię, gdyż jednorożce rodzą się w zastraszającym tempie przynajmniej trzech sztuk na tydzień!
A już słyszała Apaczowa pogłoski, że niedługo przyjdzie na świat ich kuzynostwo - z gatunku Jednorożec Świąteczny ;))
Jeśli Osoba, która zwycięży w candy wolałaby zamiast sówki jednorożca - bardzo proszę!
 
 
A jeśli ktoś chciałby się jeszcze dopisać - zaprasza Apaczowa TUTAJ
 
 
________________________________________________________________
 
 
 
A teraz coś, co bardzo dało ostatnio Apaczowej do myślenia.
 
Nie chodzi o osoby najbliższe, które przychodzą nam do głowy w pierwszej kolejności, jak rodzice, mąż, czy dzieci, ale te, które spotkaliśmy na swojej drodze i w jakiś sposób zostawiły po sobie trwały ślad w naszym życiu.
 
Jeśli o Apaczową chodzi, to nad dwoma z tych osób nie musiała się wcale zastanawiać, nie wyobraża sobie, że mogłaby nie spotkać ich na swojej drodze.
 
1. Jeśli ktoś czyta Apaczowej blog od początku, to domyślił się pewnie, że pierwszą i najważniejszą osobą jest R. Opisywała ją Apaczowa TUTAJ, więc już nie będzie się powtarzać. Powie tylko, że nawet teraz wraca do tamtego wpisu ze ściśniętym gardłem...
 
2. Drugą z tych osób jest jej ukochana "pani" z klas 1-3 szkoły podstawowej. Też już o niej było, więc zaprosi Apaczowa chętnych TUTAJ i doda jeszcze, że ilekroć się spotkają na szkolnym korytarzu, rozmowom i wspominkom nie ma końca.
 
3. Tu kryją się ukochani, starsi sąsiedzi Apaczowej, o których też już było na początku TEGO wpisu. Cudowni ludzie, otwarci i serdeczni, dla małej Apaczowej jak prawdziwi dziadkowie.
 
4. Tu nie będzie się Apaczowa rozdrabniać na poszczególne osoby, bo jest ich kilka, a są to koleżanki Apaczowej. Nie wiadomo, skąd wzięły tyle cierpliwości, aby przełamać jej kompleksy i brak wiary we własne możliwości, ale zrobiły to! Tak długo zachęcały, prosiły, groziły i szantażowały, czasem wręcz żądały, aż zaczęła robić Apaczowa te swoje tortowe wynalazki, a potem do maszyny też usiadła i już sobie nie wyobraża życia bez tej ręcznej dłubaniny.
 
I dalej już nie było tak łatwo. Bo pierwsze, o czym człowiek myśli, to pozytywny wpływ kogoś na nas i na nasze postępowanie. A potem sobie Apaczowa uświadomiła, że te negatywne bodźce, które wysyłają nam inni też jakoś ważą na naszym życiu.
 
W związku z tym:
 
5. Pod tym numerem wystąpi osoba, której Apaczowa szczerze nie cierpiała przez całe 8 klas szkoły podstawowej.
Osoba, która pełniła rolę swoistej klasowej królowej, z własnym dworem i sługami.
Osoba, której Apaczowa i jej podobne niegodne były buty czyścić (oczywiście w mniemaniu owej królowej, nie żeby Apaczowa sama siebie tak nisko ceniła).
 
To dzięki niej zrozumiała Apaczowa jaka na pewno NIE CHCE być.
A potem, gdy już miała własną córkę, robiła wszystko, aby wpoić jej poczucie własnej wartości, a nie arogancję.


Nie wie Apaczowa, jaka by była, gdyby nie spotkała na swej drodze tych osób.
Ale wie, że miały one spory wpływ na jej sposób myślenia, doceniania drobiazgów i postrzegania świata.













 


środa, 2 listopada 2016

2 urodziny Domu na Przedmieściach, czyli sowy polecają się na prezent.



Weszła w końcu Apaczowa na swego bloga po tej półrocznej nieobecności.

Jakież było jej zdziwienie, kiedy się okazało, że tę swoją przestrzeń w sieci stworzyła już 2 lata temu!

Większość z Was w dwa lata zyskała setki tysięcy wyświetleń i obserwatorów liczonych w tysiącach.

Apaczowa nie miała nigdy aspiracji, aby zostać blogerką roku, ani z nikim się nie ściga w ilości odsłon.

Chciała mieć miejsce, swego rodzaju pamiętnik, gdzie notatki poczyni ze swych myśli, okrasi nie najlepszej jakości zdjęciem i pozna może kilka fajnych osób, z którymi miło będzie wymienić się uwagami w temacie wspólnych zainteresowań.

Czy mogła się spodziewać, że znajdzie tu tak fantastyczne Kobiety, pełne pasji, talentów, a przy tym z sercem na dłoni ochoczo niosące otuchę?
Doceniające na każdym kroku Apaczową miłym słowem i chwalące za talenty, co do istnienia których Apaczowa ma wciąż ogromne wątpliwości?
Którym chce się tu wejść, zobaczyć, co tam Apaczowa znowu namaziała, i zostawić ciepłe słowo?

Takie właśnie znalazła tu Osoby!
Cenniejsze są One niż setki tysięcy anonimowych wejść, które czynią blog popularnym.

--------------------------------------------------------------------

Uwielbiam Was wszystkie moje kochane, ciepłe duszyczki!
Dziękuję Wam za wszystko, co napisałyście, każde słowo, uśmiech i żart tu pozostawiony!
Kocham Was za te Wasze cudowne blogi, które odwiedzam z największą przyjemnością.

A ponieważ tak, jak napisałam ostatnio, to szycie postawiło mnie na nogi, w związku z tym chcę Wam podziękować za Waszą tu obecność tym właśnie, co mi ostatnio sprawia największą przyjemność.

Jeśli zechcecie przyjąć moje amatorskie wyroby, chętnie się z Wami podzielę.

Sowy polecają się do jesiennego przytulania :)













 




Zasady udziału w zabawie:

-  udział może wziąć oczywiście każdy, także osoby, które po raz pierwszy trafiły na mojego bloga, wystarczy wyrazić chęć udziału pod tym postem :)

- nie wymagam udostępniania banerka z informacją o candy, ani polubienia bloga, choć jeśli ktoś chciałby to zrobić, będzie mi bardzo miło :)

- udział w zabawie mogą brać również osoby anonimowe, nie posiadające bloga, proszę wówczas o pozostawienie imienia i e-maila.

- Sówki ze zdjęć mają już nowych właścicieli, więc Osoba, która zwycięży dostanie nową, uszytą specjalnie dla niej. Może to być identyczna sówka, jak na którymkolwiek z tych zdjęć, lub uszyta w dowolnie przez Was podanej kolorystyce. Większa, bez kocyka lub mniejsza, z kocykiem przytulanką. Wybór należy do Zwycięzcy :)

- zabawa trwa do dnia, w którym opublikowałam pierwszego posta, czyli do 17 listopada. Dzień później moja asystentka wylosuje Zwycięzcę ;)

EDIT: gdyby ktoś miał ochotę wziąć udział w candy, ale nie ma ochoty na sówkę, może w przypadku wygranej zamówić  dowolne dynie z poprzedniego postu lub inne uszytki, które jeszcze pokażę przed zakończeniem zabawy :)


-----------------------------------------------------------------------------------

Jeśli macie ochotę, serdecznie Was zapraszam!
(Z drżeniem serca, bo zdaję sobie sprawę, że arcydzieła to to nie są ;))






poniedziałek, 24 października 2016

Rozstania i powroty...


Nie było Apaczowej.
Długo jej nie było.
Pół roku chyba.
Co tu dyskutować z faktami.

Nie będzie się Apaczowa w żaden sposób usprawiedliwiać.
Za dużo przyczyn, za dużo wydarzeń, za mało czasu i chęci.
Potrzebny był odpoczynek psychiczny.
Od wszystkiego.

Wie Apaczowa, że może tu już nikt nie zaglądać.
Mimo wszystko jednak będzie pisać.
Bo przecież przede wszystkim dla siebie.

A ponieważ w międzyczasie nie było tak, że nie robiła zupełnie nic, to pokaże, co ją ostatnio przywróciło do pionu.
Czas zabiera, ale jednocześnie tak dodaje energii, jak nic innego.

Szycie.

Jesień w pełnej krasie, wpadła Apaczowa na dyniowe pole i wygrzebać się nie może...
I nawet nie chce.
Płyną zamówienia, więc szyje i cieszy się z tego szycia jak głupia.

I już się doczekać nie może, kiedy prosto z dyniowego pola wskoczy do działu z napisem "Świąteczne uszytki".

A póki co...
















A tych, którzy postanowili tu jednak zajrzeć, wita Apaczowa chlebem i solą, jak tylko najserdeczniej potrafi ;)